piątek, 25 kwietnia 2014

5. Five

5. "Może się pani oddalić, panno Jones."

*Scarlett*

To już cały tydzień mojej pracy w Aero Controls, i mogę szczerze powiedzieć, że w miarę mi się tu podoba. W miarę...
Ryan i ja jesteśmy już bliskimi przyjaciółmi. Dzień po dniu jestem coraz bardziej zadowolona z pracy, którą wykonuję. Rachunkowość Mindy idzie jej dobrze, zawsze była dobra w dużych liczbach. Wszystko idzie dobrze, z wyjątkiem Justina...
On nawet nie patrzy w moje oczy. Stara się mnie unikać, używa innych ludzi, aby dostarczyli mi papiery do pracy.
I jego żona.
Oh, okropnie jest wiedzieć, że on ma żonę.
Ona jest suką, jak królowa wszystkich suk. Nienawidzę żyjącego piekła jakim jest.
Część tego może pochodzić z zazdrości, dlatego, że to ona jest żoną Justina, ale ona naprawdę jest wszystkim, o czym powiedziałam. Po prostu nie rozumiem, jak ktoś może się z tym pogodzić.
A dzisiaj będę musiała spędzić większość mojego dnia wpatrując się w nią. Justin postanowił przyjść dzisiaj później, więc ona będzie moim szefem dopóki on tu nie dotrze.
Nie ma mowy, żeby ona miała nade mną władzę.
Dobrze. Tak jest. Nie mam innego wyjścia.
Nareszcie docierając do biura Justina, powoli przekręciłam klamkę drzwi i ujrzałam Alexandrę siedzącą tam i patrzącą na kartki. Spojrzała się na mnie i uśmiechnęła.
- No nareszcie. Miałam zamiar sama je przejrzeć, ale skoro już tu jesteś to Ty to zrobisz.
Ta mała dziwka.
Podeszłam do biurka i wzięłam papiery po czym posłałam jej najbardziej fałszywy uśmiech jaki tylko mogłam.
- Zrobi się, pani Bieber.
Dała mi znak ręką po czym zaczęła coś przeglądać w telefonie.
Przewróciłam oczami i opuściłam pomieszczenie ze stosem papierów, zabierając je na swoje biurko.
Wzdychając, położyłam rękę na kartkach i osunęłam się na krześle, chwilę późnniej zabierając się do pracy.
Gdy pracowałam, papiery przede mną nie były tym, o czym myślałam.
Z przyczyn nie mogłam wyjaśnić, dlaczego Justin ciągle był w moim umyśle.
To nie powinno mieć miejsca, odkąd chciałam żeby odszedł. Odejście byłoby najłatwiejszą rzeczą dla niego.
W moich snach, moim umyśle, moja każda myśl...
Te wspaniałe, orzechow oczy.
Te doskonałe, różowe, pulchne usta.
Te lśniące, brązowe włosy.
To wszystko po prostu ciągle do mnie wraca.To, że kiedyś był mój, a teraz jest tej małej czarownicy.
Jedno pytanie pozostaje. Jedno pytanie, które jest w mojej głowie odkąd zobaczyłam go-- żywego.
Dlaczego? Dlaczego kłamał o umieraniu?
Czy ja naprawdę byłam taka zła, że nie mógł tego dłużej wytrzymać i po prostu skłamał o śmierci?
Śmierć z wszystkich rzeczy.
Boże, jak mogłam być tak okropną narzeczoną?
Czekaj. Scarlett zatrzymaj się. To jego wina, on jest powodem tego wszystkiego.
Może on nie opuścił, chociaż..
Weź się w garść, Scarlett.
Potrząsając głową, wyczyściłam umysł od wszystkich myśli z Justinem i znów zabrałam się do pracy.
To będzie długi dzień.
------------------------------------------------------------------------------------------
- Scar, czekam na Ciebie, więc możemy iść na lunch. Ryan do nas dołączy.
Spojrzałam na zegarek i westchnęłam.
To już trzy godziny mojej pracy z tymi papierami, a to nie jest nawet w połowie zrobione.
Odłożylam mój długopis i położyłam obie ręce na skroniach masując je i głęboko wzdychając.
- Przepraszam, Mindy. Nie mogę. Królowa Suka dała mi te wszystkie papiery i zajmie mi to wieki zanim to skończę. Dołączę do was innego dnia, po prostu nie dziś.
Mindy westchnęła i podeszła do mojego biurka.
- Mogę zostać i Ci pomóc.
- Nie, Mindy. Idź na lunch, dam radę sama.
- Jesteś pewna?
Nie.
- Tak, jestem pewna. - skinęłam głową uśmiechając się do Mindy.
Obeszła moje biurko i przytuliła mnie.
- Powodzenia z diabłem w Pradzie.
Zaśmiałam się z nazwy jaką Mindy dała Alexandrze i ona pocałowała mój policzek wychodząc.
Wstając z miejsca, wyszłam z pomieszczenia i udałam się do korytarza na prawo. Podeszłam do automatu i nacisnęłam numerek by mieć Doritos*.
Nie potrzeba pieniędzy. Bezpłatny automat. Kocham ten budynek.
Gdy maszyna zaczęła pracować, bym po chwili mogła dopaść moje Doritos, ujrzałam kogoś idącego przez korytarz.
Odwróciłam głowę, by zobaczyć Justina, który nawet nie zwrócił uwagi, na to, że tam byłam.
Niewidzialna. Taka teraz dla niego byłam.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Nareszcie.
Zrobione.
Tak.
Dom.
Już. Przybywam.
Chwyciłam stos papierów i --- które były już skończone i gotowe --- i wyszłam z pomieszczenia.
Założę się, że Zła Czarownica Biura-- tak, mamy wiele określeń na Alexandrę --Myślała, że nie będę w stanie tego zrobić. Ale zrobiłam. Tak, jest 23 i jestem w pustym buynku, ale zrobiłam wszystko co musiałam.
Zaczęłam dumnie iść do biura Justina, dopóki się nie potknęłam i nie upadłam, powodując, że wszystkie kartki zaczęły latać.
Nieźle Scarlett.
- Kurwa. - wymamrotałam przed wstaniem, po czym wyprostowałam spódnicę.
Szybko zebrałam papiery z podłogi i znów zaczęłam dumnie iść do biura Justina.
Umieściłam dokumenty na jednej ręce, owijając moje ramię naokoło nich, użyłam mojej wolnej ręki by zapukać do drzwi.
- Proszę wejść. - Usłyszałam głęboki głos Justina.
Otwierając drzwi, weszłam do środka.
Ona była na kolanach Justina.
Szeptała.
Chichotała.
Uśmiechała się.
On. Jest. Mój. Zdziro.
Justin i Alexandra spojrzeli na mnie, powoli ruszyłam w stronę biurka, na którym chwilę później położyłam dokumenty, które spowodowały, że oboje drgnęli. Uśmiechnęłam sie na moje trzy sekundowe zwycięstwo.
Nastąpiła chwila ciszy, gdy Justin na mnie spojrzał, a potem wziął głęboki wdech.
- Może się pani oddalić, panno Jones.
Moje oczy zwęziły się na chamstwo w jego tonie.
Odwracając się podeszłam do drzwi.
Przekręciłam klamkę i wyszłam z biura.
Justin okazał mi brak szacunku. O Boże. On zmienił się w męskiego diabła.
Diabelska Para.
Okey. Nigdy nie spodziewałam się, że to pójdzie tą drogą. Ale to oznacza wojnę. On ledwo uznaje fakt, że jestem gdzieś w pobliżu, kiedy naprawdę stoje z nim twarzą w twarz. Jego miłość do mnie zniknęła. A ja nie zamierzam siedzieć tu, jak samotna dziewczyna w szkole, oglądając go szczęśliwego z jego modelką, żoną.
Tu powinna być zemsta.
Jest tylko jedna rzecz do zrobienia w takiej chwili.
Sklep.

_______________________________________________________________
Doritos

Więc oto nowy rozdział. :)
Justin unika Scar i jest dla niej chamski, ale w kolejnych rozdziałach to się będzie zmieniać.
Ogólnie robi się coraz ciekawiej - tak sądzę. :)
Podoba się wam jak na razie? Jest sens dalszego tłumaczenia?

Do piątku! ♥

4 komentarze:

  1. omg uwielbiam to
    @kupuj_skarpety

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurwa.. Przepraszam, ale tylko tyle jestem w stanie wydusić. To jest świetne! Odwalasz (lub odwalacie, nie zwróciłam uwagi na ilość tłumaczek) kawał dobrej roboty! :)
    Zapraszam do siebie, może spodoba Ci się i zostaniesz na dłużej :)
    cztery-sciany-pierdoly.blogspot.com
    Buziaczki x

    OdpowiedzUsuń
  3. Tlumacz dalej! Chce juz nastepny rozdzial xx
    @kidrauhlek94

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja tu Ci znowu z anonimowego wyskakuję. przyzwyczaj się do tego, skarbie, bo nadal nie ogarnęłam jak tu się zapisuje maila. to wcale nie ma związku z tym, że zapomniałam hasła.. skądże. rozdział jest kdjhdkjgdfkjg *-* i ja czekam na dalsze, bo co nie co mi tam o nich powiedziałaś. Niech oni zaczną normalnie ze sobą rozmawiać, kjghdf, cokolwiek ;-; A tu tydzień czekania na kolejny. będę Cię męczyć tak długo, aż nie dasz mi jakiś szczegółów. Bój się! Świetnie tłumaczysz. Ale to wiesz. prawda? Czekam na NN. Twoja Sabi <3

    OdpowiedzUsuń